z powodu sporej ilości wolnego czasu
moja pomysłowość rozkwitła
w postaci pierogów na obiad...
przysięgam, nie cierpię pierogów!
co też we mnie wstąpiło?!
to jest chyba najdłużej przygotowywana potrawa jaką znam!
3 godziny spędzone w kuchni przy czymś, co zniknie w tempie ekspresowym.
nie wiem, jakie zacięcie musiały mieć moje babcie,
żeby na każdą prośbę wnucząt stać i lepić i lepić i lepić i lepić...
i tak bez końca...to jest gorsze od smażenia placków ziemniaczanych.
bądź co bądź, następne pierogi za rok!!!
i nie dam się złamać tymi oczami cocker spaniela, o nie!
z grzybami, kapustą i soczewicą...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Buhahhaha zmykam stąd szybko żeby moi nie przypomnieli sobie o pierogach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPlacki ziemniaczane i pizza to u nas najprostsze i najszybsze obiady - jak nie ma czasu ani pomysłu!
OdpowiedzUsuńA cierpliwość do pierogów to mają chyba tylko Mamy na życzenie dzieci (a konkretnie moja Mama i moja Teściowa :-))